Carpe diem - Bo każdy dzień cudem jest...
sobota, 27 czerwca 2020
Czerwcowe opowieści..
poniedziałek, 1 czerwca 2020
O wschodzie dnia.. Cuda się zdarzają:)))
Ostatnio bardzo dużo czytałam o terapeutycznej energii słońca. Szczególnie o wschodzie
płynie najsilniejsza energia, którą ludzkie ciało szczególnie odczuwa.
Żadna inna pora dnia nie ma w sobie tyle magii.. Powietrze
wypełnia energia dobroci,
powiązana z harmonią, spokojem,
świeżością umysłu, optymizmem – tak mówią przekazy
wielu kultur. Świt to najlepsza pora, żeby czerpać tę życiodajną energię natury.
Przez tysiące lat człowiek budził się o wschodzie i kładł się spać po zapadnięciu zmroku.
Tak nakazywał zegar biologiczny. Wiadomo, że w dzisiejszych czasach wygląda to zupełnie
inaczej.Jednakże zaburzenia rytmu snu oraz aktywności powodują właśnie kłopoty ze snem,
obniżenie poziomu reakcji na stres i poziomu odporności. Wracając do
naturalnego rytmu
organizm zaczyna produkować wystarczające ilości
melatoniny - jest to hormon
wytwarzany przez szyszynkę prawie
wyłącznie w ciemności. Dowiedziono także, że
melatonina jest jednym z
elementów tworzących dobowy zegar człowieka - czyli
odpowiada za regulację między innymi rytmu snu i czuwania. Wraz ze zmierzchem
nakłania do snu, dlatego nazywana jest "hormonem nocy" lub
"hormonem snu". Gdy
wstajemy wcześnie czujemy się rzeźko, zapas energii i jasność myślenia zachowujemy do
wieczora. Zaleca się przeprowadzenie kilkudniowej terapii : 10 minut o wschodzie słońca –
szczególnie gdy potrzebujemy doładowania energetycznego, wzmocnienienia.. Efekty będą
zdumiewające. Mogę
to poświadczyć bo osobiście przeszłam taką 10 dniową
terapię:)).
Wstawałam o świcie przed wschodem słońca – na
początku z budzikiem:) Z czasem
budziłam się sama pięć minut
przed dzwonkiem. To zostało do tej pory – budzę się na
chwilę,
patrzę w okno na promienie wstającego słońca i zasypiam.. Tutaj
słońce wstaje
teraz wcześnie, po 4 :))
Wracając do terapii
– wystarczy 10 minut, optymalny jest kwadrans ale organizm sam
podpowie ile czasu potrzebuje. Trzeba wyjść w plener, stanąć
bosymi stopami na trawie,
piasku.. z twarzą w kierunku słońca.
Uwagę skierować na odgłosy natury, szum wiatru, fal,
śpiew
ptaków.. I nic więcej nie trzeba robić, tylko trwać w ciszy i
zachwycie.. Można
patrzeć na wyłaniające się słońce a fale
energii świetlnej poprzez siatkówkę trafiają do
tylnych płatów mózgu i szyszynki. My – ja z mężem:) - jeździliśmy na plażę (8 minut
autem) na koniec wchodziliśmy jeszcze do wody na krótkie zanurzenie:)) Po kilku dniach
świat wokół nabiera innych barw, mamy w sobie więcej harmonii i życiowej energii…
Wszystko co żyje
czerpie energię ze słońca. Taka słoneczna terapia daje lepsze
samopoczucie psychiczne, spokój emocjonalny, większą wydajność
umysłową i fizyczną, a
także mniejsze zapotrzebowanie na energię
z pożywienia – nie byłam głodna do południa
albo i dłużej.. Co jeszcze:
wyostrzenie intuicji, lepsza koncentracja, brak problemów ze
snem, no i całe mnóstwo energii – ma się wrażenie, że można wszystko:)))
Teraz jeszcze jeden
niesamowity dzień z mojego życia:)) Koniec maja to moje urodziny i
w
tym roku były wyjatkowe.. Wstaliśmy o 2.30.. Tak o 2,30 w nocy
(wariaci :). Plecaczki już
były przygotowane i po 15
minutach wyruszyliśmy w ciemność. W zasadzie to nie było
całkiem
ciemno, taka szarówka – o tej porze roku tu w Szkocji nie ma
czarnych nocy..
Poszliśmy przez łąki, ścieżką skrajem lasku,
potem zagajnikami, alejami.. W stronę
“naszej” góry. To takie
ulubione miejsce oddalone od nas 7km – z pieknymi widokami
wokół. Chcieliśmy tam powitać wschód słońca:)) Cała droga to było coś magicznego, jak z
bajki.. Takie inne niż w ciagu dnia.. Drzewa szumiały.. W zaroślach kryły się sarny, powoli
się rozjaśniało i ptaki zaczęły swój koncert – to było coś niesamowitego…
Szczyt góry w chmurze...
Doszliśmy na czas, do wschodu jeszcze było 20 minut. Niestety góra była spowita chmurą –
ale było tak pięknie.. Gdy nadeszła ta magiczna
chwila, ptaki na chwilę przycichły, jakby
także czekały na ten moment kiedy pojawi się światło słońca…
Potem było
śniadanko i kawusia..
Powrót już w pełnym blasku..
W tle góra z wieżą - tam bylismy:))
"Nasza"góra:))
Ale wracając do słonecznej terapii – to zachęcam do spróbowania:) Naprawdę warto:)))
czwartek, 21 maja 2020
Ziołowe zauroczenie..

Przygotowanie do maceratu stokrotkowego
